Globalna katastrofa klimatyczna. Co grozi ubezpieczycielom?
Analitycy Swiss investment bank UBS Group AG szacują, że huragan Dorian będzie kosztował ubezpieczycieli przynajmniej 25 miliardów dolarów.
Branża ubezpieczeń już dziś odczuwa skutki zmian klimatycznych: liczba kataklizmów - powodzi, huraganów, suszy i pożarów - wzrosła do tego stopnia, że tradycyjne ubezpieczenia od skutków katastrof tracą rację bytu. Pojawiają się nowe, palące wyzwania oraz szereg pytań etycznych, np. o finansowanie inwestycji węglowych.
Co to znaczy: zmiana klimatu?
Wszelkie naukowe raporty - w tym najważniejszy, oficjalny meta-raport IPCC - wskazują, że nieuchronnie czeka nas wzrost średniej temperatury o co najmniej 1.5°C., zapewne o 2 stopnie, a być może o dużo więcej.
Na pierwszy rzut oka te liczby nie wyglądają groźnie i początkowo mogą niektórym kojarzyć się z przyjemniejszą, łagodniejszą pogodą. Niestety prawda jest inna - proces ten jest nie tyle ociepleniem, co rozchwianiem klimatu. Średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o parę stopni, ale lokalnie w wielu rejonach świata oznacza to susze, regularne huragany, powodzie, topnienie lodowców, fale upałów itd. Wiele z tych zjawisk widocznych jest już dzisiaj.
Jak podaje największy na świecie reasekurator, firma Munich Re, wszystkie 18 lat od roku 2001 należało do 20 najcieplejszych lat w historii pomiarów.
Ze zmianami klimatycznymi wiążą się ekstremalne zjawiska, takie jak:
- potężne huragany w Ameryce Północnej w 2017 (Harvey, Maria, Irma),
- rekordowe pożary lasów w Kalifornii, basenie Morza Śródziemnego, Australii, a ostatnio przede wszystkim na Syberii i w Amazonii,
- fale upałów w Indiach i Azji południowo-wschodniej, powodujące bezpośrednio śmierć tysięcy ludzi.
Serwis Carbonbrief w sugestywny sposób prezentuje mapę ekstremalnych zjawisk pogodowych będących konsekwencją zmian klimatycznych.
Jak to się przekłada na pieniądze ubezpieczycieli?
Rok 2017 był rekordowy pod względem ogromnych katastrof pogodowych. Same huragany Irma, Maria i Harvey szalejące na południu Stanów Zjednoczonych spowodowały straty w wysokości ok. 265 miliardów dolarów.
Jeden Huragan w lipcu 2013 roku w Niemczech spowodował straty w wysokości 4.6 miliarda euro, z czego kwota 3.5 miliarda została wypłacona przez ubezpieczycieli.
Według ostatniego raportu “Sigma study”, opublikowanego przez Instytut Swiss Re, globalne straty w wyniku katastrof naturalnych oraz spowodowanych przez człowieka przekroczyły w 2017 roku kwotę 337 miliardów dolarów i prawie podwoiły straty z roku 2016.
Ryzyka polityczne
Firmy ubezpieczeniowe będą musiały nie tylko zmierzyć się z rosnącą liczbą katastrof naturalnych i ich skutków. W artykule o znamiennym tytule “Avoiding climate chaos” Lawrence Habahbeh zwraca również uwagę na inny rodzaj ryzyk. Wskutek kataklizmów gospodarka światowa będzie zmuszona do całkowitej zmiany w kierunku bezemisyjnym i przejściu na odnawialne źródła energii. Taka globalna i wymuszona zmiana wiązać się może ze wstrząsami, zmianami politycznymi i ekonomicznymi, które także mogą dotknąć towarzystwa ubezpieczeniowe - choćby od strony ich inwestycji.
Katastrofa: nowa norma
Czy widać szansę na poprawę sytuacji? Niestety, nie.
Swiss Re prognozuje, że rok 2018, kiedy wydarzyło się wiele mniejszych rozmiarowo katastrof naturalnych, bardzo często powiązanych ze zjawiskami pogodowymi, należy być może uznać jako “nową normalność”. Katastrof będzie coraz więcej i będą powodowały coraz większe szkody.
W artykule zatytułowanym “Climate change: Consequences of inaction” pokazuje wciąż rosnącą liczbę katastrof:
Artykuł podaje wprost, że do 2080 roku straty spowodowane powodziami na terenach miejskich sięgną między 700 a 1800 miliardów dolarów:
Rosnące lawinowo szkody będą wynikały zarówno z nasilenia ulewnych deszczy, podniesienia poziomu oceanów, jak również bardzo silnego procesu urbanizacji. Coraz więcej osób (zwłaszcza w Chinach i Azji południowo-wschodniej) będzie mieszkało na gęsto zaludnionych terenach miejskich. Katastrofa naturalna w takim regionie ma o wiele większe skutki niż na terenach wiejskich.
Całość skutków odbije się potężnie na gospodarkach poszczególnych Państw. W szczególności największe straty dotkną ubogie kraje Afryki subsaharyjskiej i Azji - kraje, które emitują mało gazów cieplarnianych i de facto w najmniejszym stopniu przyczyniły się do kryzysu:
Aby mieć pełny obraz prognozowanych zmian, warto pamiętać o tzw. dodatnich sprzężeniach zwrotnych. Naukowcy pokazują (obrazowo na przykład na stronie anthropocene.info), że wzrost temperatury wywołuje efekty, które powodują dalszy wzrost temperatury. Na przykład:
- Topniejący lód Arktyki, Antarktydy i Grenlandii przestaje odbijać światło słoneczne i w konsekwencji pochłaniamy jeszcze więcej ciepła (malejące albedo).
- Topniejąca wieczna zmarzlina na Syberii w Kanadzie rozkłada się, uwalniając dalsze gazy cieplarniane.
- Ocieplenie mórz zaburzy prądy morskie, co z kolei powoduje rozgrzanie regionów arktycznych i dalsze topnienie lodowców.
IPCC rozpatruje różne scenariusze rozwoju emisji i zmian klimatycznych. Nawet te najbardziej optymistyczne, tj. ograniczenie emisji CO2 do zera - co wydaje się postulatem całkowicie nierealistycznym - mówią o dalszym wzroście temperatur i częstotliwości katastrof. Scenariusz, który IPCC nazywa symptomatycznie “Business-as-usual” mówi o wzroście temperatur o 8 stopni, a to oznacza całkowite przeobrażenie świata, jaki znamy.
Czy będzie nas stać na ubezpieczenie?
Jak czytamy w branżowym serwisie “Business Insurance”, tylko w 2019 roku - po rekordowych stratach w latach ubiegłych - składki na ubezpieczenie od huraganów na sezon 2019 wzrosły o ok. 15-20%. Niektóre towarzystwa zastosowały jednolite podwyżki dla wszystkich klientów, a więc nawet właściciele stosunkowo bezpiecznych posiadłości płacą więcej. Ogólny trend jest jednak w kierunku różnicowania klientów i precyzyjnego szacowania ryzyk - stąd np. osoby, które miały szkody w poprzednich latach, dostają wyceny większe o 30%.
Podobny wzrost cen, tym razem dla ubezpieczeń podróżnych prognozuje w wypowiedzi dla Financial Times ekspert rynkowy Chriss Rolland:
“Zmiany klimatyczne mogą spowodować wzrost składek w ubezpieczeniach podróżnych z uwagi na konieczność pokrycia szeregu nowych i rozszerzonych ryzyk”.
W tym samym artykule Financial Times wskazuje się na problem z ubezpieczeniem nieruchomości umiejscowionych na wybrzeżu. Na świecie już dziś obserwuje się utratę posiadłości wskutek podwyższenia poziomu mórz. Drastycznie wzrosło ryzyko powodzi i częstotliwość występowania huraganów. Brytyjska Environment Agency szacuje, że tylko do 2034 roku wzrost poziomu morza spowoduje zatopienie 700 posiadłości. Rząd brytyjski prognozuje, że straty wywołane powodziami wzrosną z 1.2 miliarda funtów w 2012 nawet do 6.1 miliarda funtów w 2080r. To wprost prowadzi do wzrostu cen ubezpieczeń.
Wielu ekspertów sugeruje, że już wkrótce wielu osób nie będzie stać na ubezpieczenie od katastrof naturalnych - choćby od pożarów, powodzi czy huraganów. Już w 2018 roku połowa strat powstałych w wyniku katastrof nie była ubezpieczona. Koszty poniosły ofiary lub rządy państw.
Czy branża finansowa potrafi zareagować?
Czy poza podnoszeniem cen firmy ubezpieczeniowe i szeroko rozumiany sektor finansowy przygotowują się do nadchodzącego kryzysu? Od 2018 roku Bank of England wymaga, aby wszystkie firmy finansowe posiadały w swoich strategiach jasno sprecyzowane i opisane ryzyka związane ze zmianami klimatu.
Regulatorzy w Wielkiej Brytanii podają 3 główne ryzyka, na które narażona jest branża finansowa:
- Rzeczywiste szkody w wyniku coraz gwałtowniejszych i coraz częściej występujących powodzi, pożarów, okresów suszy itp.
- Koszty transformacji gospodarki światowej na model niskoemisyjny - np. zamykania kopalń i odchodzenie od ropy naftowej.
- Ryzyko odpowiedzialności (liability risk), kiedy osoby poszkodowane mogą żądać odszkodowań od firm, które przyczyniły się do zmian klimatycznych.
Na szczycie klimatycznym w Paryżu w 2015 roku największe firmy ubezpieczeniowe świata powołały Insurance Development Forum. Jak można przeczytać na stronie www, misją organizacji jest “optymalizacja i poszerzanie stosowania ubezpieczeń oraz metod zarządzania ryzykiem w celu skuteczniejszej ochrony ludzi, społeczności, biznesu i instytucji publicznych, które są narażone na katastrofy wynikające ze zmian klimatu”. Póki co poza górnolotnymi hasłami trudno jest znaleźć konkretne wyniki prac IDF.
Ekologiczna polityka ubezpieczycieli
W całej Europie ubezpieczyciele i banki zmieniają jednak politykę finansowania “brudnych” inwestycji - choćby kopalni i elektrowni węglowych. Jak podaje portal Money.pl w sierpniu 2018 r. deklarację o wycofaniu się z rynku węglowego złożył Munich Re. Podobne deklaracje i decyzje podjęły też wcześniej Allianz, AXA, Swiss Re i Zurich.
Za tym trendem podążają też polskie banki. Wiosną tego roku odejście od finansowania nowych inwestycji węglowych (tzw. divestment) ogłosiły kolejno BNP Paribas, ING Bank Śląski, mBank i Santander. Obiecujący jest fakt, że porzucenie finansowania węgla podyktowane jest nie tylko względami PR-owymi, lecz opłacalnością takich inwestycji. Rodzi to nadzieję, że trend będzie trwały i nie jest tylko działaniem z obszaru CSR.
Są też pozytywne przykłady firm, które starają się też aktywnie wspierać transformację w kierunku odnawialnych źródeł energii - już przed rokiem 2017 niemiecki Allianz zainwestował 5.6 miliarda dolarów w odnawialne źródła energii, w tym farmy wiatraków.
Być może są tą jaskółki prawdziwej zmiany podejścia do kryzysu klimatycznego. Nie ulega wątpliwości, że nadchodzące lata będą krytyczne - w zależności od tego jak potraktujemy kryzys dzisiaj, zależy przyszłość całej planety. Wielu ekspertów mówi, że wyzwanie przed którym stanęliśmy można porównać choćby do drugiej wojny światowej - tylko maksymalna mobilizacja całych społeczeństw może zmienić kurs dzisiejszych gospodarek.
Póki co, wszyscy płyniemy Titanikiem i dobrze widzimy górę lodową. Czy ktoś z państwa zechce ubezpieczyć ten statek?