Gdy klient pracuje w e-point: niecodzienny model prowadzenia projektów
Body leasing czy team leasing są już właściwie na rynku IT normą - firmy chętnie wynajmują programistów na kilka miesięcy i robią projekty w modelu in house. Okazuje się jednak, że odwrócenie ról, kiedy to klient przenosi się na kilka miesięcy do siedziby dostawcy, może dać projektowi potężny zastrzyk pozytywnego flow, a efekty wspólnej pracy mogą przerastać pierwotne oczekiwania.
O tym niecodziennym doświadczeniu Annie Czerwińskiej opowiada Miłosz Pałka, który na 3 miesiące z siedziby NN TFI przeniósł się do e-point.
Anna Czerwińska: Na czym polegał projekt i jaki miałeś w nim zakres obowiązków?
Miłosz Pałka: Jestem Senior Digital Product Ownerem i odpowiadam za stronę internetową oraz aplikację mobilną. Jakiś czas temu zrobiliśmy badania użyteczności i zidentyfikowaliśmy problem z drożnością lejka akwizycyjnego. Uznaliśmy, że warto byłoby to poprawić.
Moją rolą było dopilnowanie realizacji wszystkich założeń, czyli całego scope, w takim budżecie, jaki przewidywaliśmy na początku projektu. Przede wszystkim odpowiadam za to od strony biznesowej. W związku z tym byłem u was po to, żeby biznesowo wszystko grało.
Jakie czynności byłyby trudne lub niemożliwe do wykonania, gdybyś nie był z nami na miejscu?
Nasz projekt był duży i skomplikowany dla osób, które nie mają do czynienia na co dzień z funduszami inwestycyjnymi. Ten proces różni się od standardowego procesu w e-commerce.
W związku z tym pojawiało się dużo pytań dotyczących zarówno całego biznesu, jak i produktu. Ważne było, by team rozumiał potrzeby biznesowe, po co to robimy, jak działają fundusze inwestycyjne, jak działają produkty emerytalne, które bazują na tych funduszach. Ja tłumaczyłem, a deweloperzy tę wiedzę chłonęli. To pomagało potem wyciągać wnioski, jak można w projekcie coś zrobić lepiej.
Dodatkowo przy analizowaniu makiet okazywało się, że istnieje dużo różnych drobiazgów, które okazywały się trudne w realizacji albo nie dało się ich zrobić tak, jak przewidywaliśmy na początku.
Dzięki temu, że byłeś na miejscu można było sprawniej wprowadzać ulepszenia do projektu.
Tak, to bardzo przyspiesza komunikację. Podam ciekawy przykład: jednym z założeń było to, żeby cała aplikacja była responsywna, co oznacza, że musi się dobrze wyświetlać na różnych urządzeniach. Projekty graficzne nie uwzględniały wszystkich zależności między wersją mobile a desktop, w związku z czym musieliśmy na bieżąco podejmować decyzję jak zaimplementować poszczególne widoki.
Czyli osoba, która pracuje u dostawcy IT powinna być decyzyjna.
Tak, to jest bardzo istotne. Ważne też, by osoba ta miała doświadczenie w zarządzaniu tego typu projektami. Żeby wiedziała biznesowo, o co chodzi, dzięki czemu może podejmować słuszne decyzje. Taka współpraca z deweloperami mocno symulowała układ in house. Mimo że NN i e-point mieszczą się w dwóch różnych biurach, to ja byłem łącznikiem i to powodowało, że właściwie deweloperzy byli in house.
Z kolei ogromnym plusem dla naszej firmy, dla osób, które jeszcze nie pracowały przy projektach digitalowych było to, że zrozumiały, dlaczego jakaś część procesu trwa tak długo, dlaczego np. sam projekt części rejestracji klienta w aplikacji trwa kilka tygodni. Na pewno takie ćwiczenie ma dużą wartość, a to z pewnością przełoży się na organizację i sposób działania w naszej firmie.
Czy uważasz, że osiągnęlibyśmy taki efekt, gdyby współpraca przebiegała w innym modelu?
Nie sądzę. Tłumacząc jakieś kwestie związane z rozwojem produktu, często pomagam sobie rysunkiem albo pokazuję coś na przykładach. Taki model jest możliwy jedynie przy bezpośredniej współpracy. Inną ważną kwestią jest to, że wszyscy bardzo dobrze się zgraliśmy i dzięki temu w pewnym momencie zaczęliśmy już rozumieć się bez słów.
Spotkałeś się w swojej karierze z takim modelem współpracy, gdzie bezpośrednio współpracowałeś ze swoim dostawcą IT?
Mam podobne doświadczenie z innej pracy, gdzie wszyscy działaliśmy zdalnie. Jednak proces był tak dobrze ułożony, że wszystko świetnie działało, a to dlatego, że m.in zobowiązaliśmy się dawać codzienne feedbacki, codziennie realizowaliśmy założone zadania na konkretny dzień. Z pewnością wykorzystałem tamte doświadczenia do pracy przy projekcie z e-point. Zaczynając nasz projekt, od razu wiedziałem, że potrzebne jest moje pełne zaangażowanie. Muszę również przyznać, że nasza współpraca to było coś bardzo naturalnego, ten układ świetnie zadziałał już od samego początku.
Gdy dowiedziałeś się, że będziesz pracować na miejscu u dostawcy, to było to dla Ciebie pozytywne wyzwanie zawodowe, ucieszyłeś się czy może wręcz przeciwnie?
Przede wszystkim jestem wdzięczny, że moja przełożona i zarząd firmy chętnie wyrazili na to zgodę. To dowodzi, że firma jest na tyle dojrzała, że potrafi skutecznie wdrażać nowe metody pracy i efektywnie dostarczać wartość dla klienta.
Czy przez cały projekt i po jego zakończeniu Twoi przełożeni uważali, że ten model współpracy to dobry pomysł?
Tak, zdecydowanie. To nam wychodziło nawet podczas wspólnych retrospektyw, gdzie przy moich przełożonych zespół podkreślał, że to świetnie, że na miejscu w e-point jest product owner i że podejmuje decyzje na bieżąco. Dużą wartością jest fakt, że pracownik zmienia otoczenie, zmienia zakres swoich zadań, mówiąc wprost: zabija rutynę. To wszystko przekłada się na wzrost zaangażowania.
Miłoszu, a czy w tym modelu pracy coś Cię zaskoczyło?
Bezpośredni sposób pracy pomaga w wyrażaniu swoich myśli, pomysłów czy wątpliwości - po prostu lepiej się rozumiemy. Gdy nie ma tej bezpośredniej relacji, wiele spraw może umknąć, a niekiedy nie ma przestrzeni na to, by przedyskutować niektóre problemy. To wszystko wpływa na finalną jakość projektu. Byłem zaskoczony, że aż tak bardzo.To, co pozytywnie dodatkowo mnie zaskoczyło, to to, że po jakimś czasie nie byłem traktowany w e-point jako gość, a jako pracownik. Kolejna rzecz to wydzielona przestrzeń dla całego teamu, w której mogliśmy spokojnie pracować. Wielkim plusem okazała się dostępność pracowników e-point, których akurat potrzebowałem.
Czy wyniosłeś z e-point jakieś praktyki lub idee, które wdrożyłeś u siebie w pracy?
Zdobyte doświadcznie zaowocuje przy kolejnych projektach. Tym projektem przetarliśmy szlak dla nowych wyzwań i myślę, że wkrótce będziemy mieli okazję rozmawiać o kolejnych sukcesach.